I'm not cute! [Taoris/KrisTao Exo]
Paring: KrisTao/Taoris (Exo)
Gatunek: smut, fluff, nc-17
Ostrzeżenia: sceny erotyczne
-Wróciłem! – ryknąłem na pół domu
najgłośniej jak tylko potrafiłem, obwieszczając wszem i wobec swoją obecność.
Oparłem się o ścianę i zrzuciłem buty, ledwo stojąc na nogach. Marzyłem o
odprężającej kąpieli i ciepłym łóżeczku. Jak na dziś zdecydowanie miałem dość.
-Ooo, jest nasz słodziak!– zza framugi drzwi wyłoniła się brązowa czupryna, a
zaraz za nią roześmiane oczy, zadarty nos i usta wykrzywiony w przysłowiowy
„banan”. Spojrzałem na Lay’a morderczym wzrokiem. Słodziak? ! Powtórzyłem
w myślach, zaciskając pięści. Wiedział, chyba najlepiej ze wszystkich, że nie
lubię, gdy ktoś tak o mnie mówi, ale on, jak na złość nie mógł się powstrzymać
od uszczypliwości wobec mnie.
Prychnąłem na niego, ukazując swoje dezaprobatę. Minąłem zdziwionego chłopaka w
przejściu i wkroczyłem do salonu, łypiąc na wszystkich wściekłym wzrokiem na
przywitanie. Już miałem zrąbany wieczór. Brawo Lay, gratuluje. Warknąłem
na wszystkich ostrzegawczo, by nie zadawali zbędnych pytań i przechodząc przez
cały salon wkroczyłem do kuchni, rzucając z rozmachem swoją torbę na blat
kuchenny, obok Chen’a będącego w świecie jakiejś książki fantasy. Gdy torba
zderzył się z gładką taflą, chłopak podskoczył jak oparzony i zerknął na mnie
wybudzony z transu. Chyba dopiero teraz zorientował się, że w ogóle ktoś poza
nim, znajduje się w tym pomieszczeniu. Spojrzał na mnie wściekłym, a zarazem
zdziwionym wzrokiem, nie rozumiejąc powodu mojej złości.
Mając gdzieś czarnego, podszedłem do lodówki i wyciągnąłem z niej butelkę
wody. Zatrzasnąłem drzwiczki z głośnym hukiem i usiadłem na zmywarce,
odkręcając nakrętkę. Zimna ciecz dawała ukojenie pustyni w moim gardle.
Przymknąłem oczy, rozkoszując się chłodem ogarniającym moje ciało.
-Co to się
stało mojej małej pandzie? – jak z pod ziemi wyrósł przede mną lider Exo- M.
Spojrzałem na niego jednym okiem, zza butelki. Złociste blond włosy ułożone w
lekki nieład, z grzywką na prawej stronie czoła, idealnie wyregulowane brwi,
zgrabny nos i te pełne usta, na których chcąc nie chcąc zawiesiłem trochę
dłużej wzrok. Różowe, miękkie i smakujące czekoladą. Bezwiednie oblizałem
własne, w głowie już mając wizje nas obu całujących się do utraty tchu.
-Hej,
wracaj do mnie moje kochane pandziądko – zaśmiał się dźwięcznie, przysuwając
się do mnie z zamiarem spełnienia mojej wizji. Oparł dłonie po obu stronach
moich bioder i przysunął się jeszcze bliżej mnie. Nasze usta dzieliły
centymetry … zaraz, chwila, jak mnie nazwałeś!? W ostatniej
chwili oprzytomniałem i odepchnąłem od siebie zdziwionego blondyna. Łypnąłem na
niego spod grzywki wściekłym wzrokiem i gładko ześlizgnąłem się z mebla,
wymijając go. Ruszyłem pędem po schodach na górę, modląc się w duchu, żebym nie
spotkał kogoś po drodze, bo przysięgam, że zabije, choćby za oddychanie.
Wpadłem do swojego pokoju, trzaskając z całej siły drzwiami i rzucając biedną i
niczemu winną torbę pod drzwiczki szafy, które zatrzęsły się niebezpieczni,e
jakby zaraz miały wypaść z zawiasów. Runąłem się na łóżko, od razu łapiąc
pierwszą lepszą poduszkę i mnąc ją w dłoniach. Rozważałem wszystkie za i
przeciw wrócenia na sale treningową. Przynajmniej miałbym na czym wyładować
swój gniew...
Wpatrywałem się z mordem w oczach na przeciwległą ścianę, jakbym liczył, ze
zaraz runie pod naporem mojego wzroku. Czy wszystko dzisiaj będzie
dawało mi powody do chęci mordu?! Z trudem przychodziło mi
powstrzymanie się od rozdarcia poduszki na pół, lub co gorsza nie zdemolowania
pokoju.
Spokojnie
Tao, policz do 10…
Przymknąłem oczy i poluźniłem uścisk na poduszce, z której już powypadało
kilka piórek. Ułożyłem ją delikatnie na swoich kolanach, wyrównując pomięty
materiał. Nabrałem kilka głębszych wdechów uspokajając się pomału.
10, 9, 8 …
Oddychałem z każdą sekundą coraz wolniej. Rozluźniłem mięśnie odprężając się.
Nabrałem kilka głębszych wdechów wypuszczając powietrze przez usta. I tak kilka
razy. Odsunąłem z mojej głowy jakiekolwiek myśli, delektując się ciszą panującą
dookoła.
… 7, 6, 5 …
Naciśnięcie klamki i ciche skrzypnięcie zawiasów …
I cały mój początkowy spokój poszedł się pieprzyć. Otworzyłem gwałtownie oczy,
wbijając morderczy wzrok w lekko uchylone drzwi. Zacisnąłem znów palce na
puchowym przedmiocie. Miałem teraz ochotę rzucić się do drzwi i wypróbować
jedne z moich wyćwiczonych ciosów na intruzie.
-Jeszcze
jeden krok, a nie wyjdziesz z tego pokoju żywy!- zawarczałem. W tym momencie
nie żartowałem. Byłem tykającą bombą zegarowa, która tylko czeka, żeby jakiś
idiota włączył odliczanie. Tym razem wypadło na Luhan’a.
-Ale Tao …
- zza drzwi dobiegł mnie przerażony pisk, a potem kolejne skrzypnięcie
zawiasów, obwieszczające dalszą próbę wtargnięcia do mojego pokoju.
-Życie ci
niemiłe?!- wrzasnąłem na Luhan’a, który bardzo źle robił ignorując moje
ostrzeżenia. Spłoszony Jelonek jak na komendę uciekł z pod drzwi. Spojrzałem na
w tamtą stronę z lekkim zdziwieniem. Może trochę przegiąłem?
Teraz miejsce wściekłości zajął smutek. Luhan nie był tu niczemu winny. Chciał
dobrze, porozmawiać, dowiedzieć się co się dzieje, a ja tak po prostu na niego
nawrzeszczałem. Jesteś idiotą, Tao. Uderzyłem się otwartą ręka w
czoło, opadając plecami na łóżko. Zakryłem twarz poduszką, ponawiając próbę
uspokojenia się.
Po jakichś 10 min mój stan umysłowy powrócił na swój normalny tor. Westchnąłem
ciężko, podnosząc się do siadu i ruszyłem do łazienki, po drodze rzucając
poduszka o ścianę, żeby wyładować resztkę frustraci. Wszedłem do pomieszczenia,
od razu zrzucając z siebie przepoconą bluzkę. Stanąłem przed lustrem, opierając
się dłońmi o krawędzie umywalki. Wyglądałem okropię. Potargane włosy,
sińce pod oczami i jeszcze czerwone policzki. Odkręciłem kran, nalewając trochę
wody do umywalki i przemywając zaczerwienienia.
Sięgnąłem po puchowy ręcznik, wiszący obok i wytarłem twarz, wracając znów
wzrokiem na własne odbicie. Zero poprawy. Westchnąłem i
odwróciłem się w stronę kabiny prysznicowej. Sięgnąłem do klamry od paska i
poluźniłem uścisk, pomału zsuwając materiał. Zatrzymałem się nagle, czując
znajome mrowienie na plecach. Ktoś tu był …
Zerknąłem za siebie, ledwo obracając głowę. Widziałem zarys czyjejś sylwetki,
jednak tyle mi wystarczyło żeby wiedzieć, kto to. Spojrzałem znów przed siebie,
na przeciwległa ścianę, czekając na jakikolwiek ruch ze strony „nieznajomego”.
Po niespełna kilku sekundach, owa osoba już znajdowała się przy mnie, oplatając
ciasno w talii i wtulając twarz w moje włosy. Na plecach czułem gładki
materiał koszuli i regularny sznur utworzony z guzików.
-Co się
stało, kochanie? – znajomy głos dotarł do mojego ucha, a ciepły oddech owiał
mój kark. Otulił mnie jego oszałamiający zapach mocnych perfum i czekolady.
Wtuliłem się jeszcze bardziej w tę ciepłą przestrzeń miedzy tak znajomymi
ramionami i zamruczałem cicho. Mój mały kawałek nieba.
-Kris
… - szepnąłem odwracając się do niego przodem i od razu wtulając się w
niego ponownie. Oparłem głowę na ramieniu, pocierając nosem o wystający
obojczyk i wdychając ten kojący zapach.
-Powiedz
mi, co się dzieje? Malutki? – zapytał smutnym głosem. Wsunął nos w moje włosy i
przytulił mnie jeszcze mocniej do siebie.
-Wszyscy
zachowują się jakbym był dzieckiem- szepnąłem cicho – ja wiem, że jestem
najmłodszy z zespołu, … ale dlaczego wszyscy mówią ze jestem słodki? Nawet ty…
Wyszeptałem ze zduszonym gardłem. Odsunąłem się od niego, oplatając się ciasno
ramionami i kuląc lekko. Spuściłem głowę, nie chcąc patrzeć mu w oczy. Wiem, że
z jego punktu widzenia mogło być to błahe, a wręcz śmieszne … ale bolało mnie
to, wtedy czułem się jakbym był mniejszy, gorszy, jakbym nie stał na równi z
nimi wszystkim. A może tak jest …?
- Głupek –
usłyszałem jego delikatny śmiech, a zaraz potem ukochane ramiona ponownie
oplotły się wokół mnie. W normalnej sytuacji dostałby sójkę między żebra,
ale teraz potrzebowałem go. Potrzebowałem tego ciepła i czułości z jego strony.
- Nikt nie
uważa cie za dziecko – wyszeptał mi do ucha – Po prostu każdy jest świadomy
twojego uroczego wyglądu.
-Jestem
facetem, może i … uległym, ale jednak jestem. Dla mnie to nie jest komplement.
– fuknąłem na niego wyswobadzając się z uścisku. Nie, jednak wracamy do
normalności.
Odwróciłem się do niego tyłem i
wróciłem do przerwanej czynności, ściągania spodni.
-Wspólna kąpiel?- nie zdążyłem
nawet sięgnąć do paska, a on znów był przy mnie, obejmując moje ciało.
Westchnąłem cicho, zastanawiając się nad jego propozycja, która swoja drogą
była bardzo kusząca…
-Co ty na
to? – ponaglił mnie zniecierpliwiony. Zaśmiałem się tylko pod nosem z jego
narwaństwa, na co ugryzł mnie prowokująco w kark. Dobrze znał moją odpowiedz,
jednak nadal czekał. Oparłem się plecami o jego klatkę piersiową, zamykając
oczy. Kiwnąłem tylko potakująco głową. Niespełna sekundę później zachłanne
dłonie dobrały się do moich spodni, a gorące usta znów całowały mnie po szyi i
karku. Oj, na samej kąpieli się nie skończy. Pomyślałem
mrucząc cicho na te pieszczotę. Odwróciłem się do niego przodem od razu łapiąc
za poły koszuli i unosząc ją do góry. Gdy tylko kolorowa bluzka chłopaka
znalazła się na kafelkach, wbiłem się zachłannie w jego usta, zawieszając
dłonie na szyi. Masowałem delikatnie skórę na karku, zostawiając po sobie
gęsią skórkę. Zsunąłem dłonie po jego plecach aż do bioder, wsuwając palce w
szlufki i przyciągając go jeszcze bliżej siebie. Otarłem się o jego lekko
pobudzoną męskość i przerwałem pocałunek, posyłając mu prowokujące spojrzenie,
za co od razu dostałem klapsa w tyłek. Zacisnął mocno dłonie na moich
pośladkach, przejeżdżając palcem wskazującym po szczelinie miedzy nimi.
Najechał opuszkiem na moja dziurkę i przycisnął mocniej, trąc materiałem o moje
wejście.
-O boże! –
jęknąłem głośno wyginając się w łuk, co było błędem. Wyeksponowałem mu moją
szyje, co wykorzystał natychmiast, przysysając się do niej jak pijawka. W
miedzy czasie nacisną jeszcze mocniej na moja dziurkę prawie wciskając materiał
do środka. Otworzyłem usta i jęknąłem jeszcze głośniej. Tak chcesz się
bawić? Zapytałem w myślach.
Zmusiłem swoje ciało do posłuszeństwa i sięgnąłem do krocza chłopaka,
zaciskając mocno palce na jego przyrodzeniu. Zareagował głośnym warknięciem i
zerwał ze mnie spodnie razem z bokserkami. Zaraz po tym jak i jego spodnie
podzieliły los moich rurek, złapałem blondyna za rękę i pociągnąłem w stronę
prysznica. Po ostatniej akcji w wannie nie widziało mi się znów wycierać całej
podłogi zalanej wodą.
Gdy tylko drzwiczki się zamknęły zostałem brutalnie przyciśnięty do ściany, a
mój jęk został stłumiony zachłannymi ustami napastnika. Ruchliwy język badał
każdy milimetr moich usta, a ja nie nadążałem za jego szaleńczym tempem.
Wzdychałem mu tylko w usta, błagając wręcz o więcej.
-K-kris …
- wyjęczałem, czując duże dłonie masujące moje pośladki. Spojrzałem mu w oczy z
pożądaniem, na co odpowiedział mi tym samym, przysysając się do jednego z moich
sutków. Odwróciłem głowę w bok i zacząłem jeździć dłońmi po jego plecach.
Masowałem ramiona, wodziłem
palcami po kręgosłupie i podszczypywałem zaczepnie skórę. Robiłem wszystko byle
tylko go pośpieszyć. Potrzebowałem go już, teraz!
-Proszę, już … - wyszeptałem
nabierając nostalgicznie powietrze w płuca, gdy dotarł do mojego podbrzusza
zostawiając malinkę. Spojrzał na mnie z dołu, wsunął ostatni raz język w pępek
i wrócił znów do moich ust.
-O co mnie
tak ładnie prosisz? – zapytał miedzy pocałunkami, a złośliwy uśmiech nie
schodził mu z twarzy. Przesunął palcem po moim wejściu drażniąc się ze mną.
Jęknąłem cicho, spoglądając na niego błagalnym wzrokiem, gdy zaczął robić
kółeczka wokół mojej dziurki i podszczypywać co trochę pośladki. Zacząłem wić
sie i jęczeć pod nim, ocierając się o niego mocno, byle tylko sprowokować go do
dalszych działań. I co uzyskałem? Nic. Nawet palca we mnie nie włożył, a
wcześniej prawie przebił mi spodnie byle tylko się dostać do mojego tyłka.
Warknąłem na niego pokazując swoje zdenerwowanie.
-Wejdź we
mnie! Już! – jęknąłem mu do ucha, przysuwając biodra bliżej dłoni, na co
opuszek jego palca zagłębił się we mnie. Usłyszałem jeszcze tylko jego śmiech,
a potem dwa zwinne palce wdarły się do mojego wnętrza. Krzyknąłem i wygiąłem
się w łuk na tak gwałtowne doznanie. Pewnie gdyby nie dłoń Kris’a w moich
włosach przywaliłbym dość mocno w ścianę, ale mniejsza z tym. Wbiłem się
zachłannie w jego usta, zasysając się na dolnej wardze, jak na kostce
czekolady. Poruszałem biodrami w rytm zgięć palców w moim wnętrzu, przy okazji
ocierając się o jego maksymalnie pobudzoną męskość. Ja mu się naprawdę dziwie,
ze w takim stanie potrafi się jeszcze ze mną drażnić.
-Kris …–
błagałem w myślach żeby przestał mnie już torturować i zakończył tę grę wielkim
finałem. Byłem na prawdę zmęczony, najpierw trening a teraz to. Odsunął się od
mojej szyi i spojrzał mi głęboko w oczy. Zagryzłem dolna wargę patrząc na niego
proszącym wzrokiem. Zrozumiał. Odwrócił mnie tyłem do siebie i splótł nasze
palce, układając je obok mojej głowy.
Oparłem rozpalony policzek o zimną ścianę i przymknąłem oczy czekając na
penetracje. Już po chwili poczułem jak przykłada główkę penisa do mojego
wejścia i jednym sprawnym ruchem wchodzi we mnie aż do końca. Zduszony krzyk
wyrwał się z mojego gardła, a przed oczami mi zawirowało. Przez następne kilka
sekund nie mogłem złapać oddechu, przez nadejście upragnionego wypełnienia.
Poruszyłem biodrami zniecierpliwiony. Blondyn od razu załapał. Ułożył dłonie na
mojej tali i zaczął się poruszać, z każdym kolejnym pchnięciem coraz szybciej.
Przyciskał mnie mocno do ściany, przez co mój nabrzmiały członek ocierał się o
zimne kafelki. Jęczałem, wiłem się i krzyczałem na każdą dawkę rozkoszy jaka mi
dawał każdym kolejnym pchnięciem. Sam zacząłem podrygiwać biodrami, wychodząc
mu naprzeciw by zwiększyć doznania. Sięgnąłem do tyłu by złączyć nasze usta.
Pocałunek był delikatny i czuły, spokojnie smakowałem słodkiej czekolady
mieszającej się z wanilią.
Przynajmniej ona tak uważał. Że
moje usta smakują jak wanilia. Spojrzałem mu krótko w oczy i oparłem
czoło o zimna powierzchnie, a z moich ust wydostawały się kolejne gamy jęków.
To było szaleństwo. Jego mocne pchnięcia, duże dłonie wędrujące po całym
moim ciele i słodkie usta znaczące moją szyje. Odrzuciłem głowę w tył, a po
moim ciele przeszedł dreszcz, zabierający mi oddech. Poczułem na skórze jak
jego usta wykrzywiają się w szatański uśmiech. Znów to zrobił jednak
mocniej. Oparłem głowę o jego ramię sapiąc i jęcząc mu do ucha. Nie
obchodziło mnie to czy ktoś może nas usłyszeć. A co do tego byłem pewien.
Miałem to gdzieś. Teras liczył się tylko on i przyjemność jaką mi dawał. Woda
spływająca po naszych ciałach potęgowała doznania, masując i łaskocząc naszą
skórę, przy okazji zabierając z niej kropelki potu.
-Kris, już nie mogę … -
wyjęczałem i spuściłem głowę ruszając szybciej biodrami i zaciskając mięśnie na
jego męskości. On również przyśpieszył by już po zalewnie paru pchnięciach
dojść równo ze mną, zalewając moje wnętrze. Westchnąłem błogo, a przed oczami
mi pociemniało.
-To było
niesamowite – usłyszałem przy uchu cichy szept blondyna. Uśmiechnąłem się
delikatnie i obróciłem w jego stronę, oplatając jego szyje ramionami.
-Ty byłeś
niesamowity – przy każdej sylabie zahaczałem wargami o jego własne, by potem
sięgnąć ich i zatopić się w tej słodyczy. Kris objął mnie mocno w tali,
opierając bardziej o siebie żebym przypadkiem nie osuną się po ścianie.
Pocałunek był krótki jednak bardzo czuły. Oderwaliśmy się od siebie patrząc
sobie w oczy i normując oddechy. Posłałem mu czuły uśmiech i pogładziłem po
policzku, przymykając oczy. Dopiero teras odczuwałem skórki naszych igraszek.
-Choć,
umyjemy się szybko – cmoknął mnie w policzek i sięgnął za siebie po żel do
kąpieli. Wylał odrobinę pachnącej mazi na moje ramiona i plecy, by potem
rozsmarować ją dokładnie. Odebrałem od niego buteleczkę i wylałam sobie na dłoń
żel, rozprowadzając go po klatce piersiowej i ramionach blondyna. Zatrzymałem
nagle dłoń, czując jego palce niebezpiecznie blisko mojego, jak na dziś
nadużytego wejścia. Spiąłem się, spoglądając na niego lekko przestraszony.
-Nie bój
się, muszę cie tam umyć – mruknął w moje włosy, głaszcząc po plecach
uspokajająco. Przymknąłem oczy i wtuliłem się w nagi tors chłopaka, oddając się
w jego ręce. Zacisnąłem mocniej powieki, gdy wprowadził we mnie jeden palec i
czyścił pomału.
-Boli? –
zapytał zwalniając i starając się jak najdelikatniej mnie umyć. Kochany Smok.
-Trochę
– wyszeptałem w jego szyje. Szczypało, to musiałem przyznać. Ale dało się
znieść. Dawno się nie kochaliśmy, a dzisiejsza akcja była dość ostra, wiec co
się dziwić.
-Gotowe –
opłukał jeszcze nasze ciała letnią wodą i wyprowadził mnie z brodzika. Sięgnął
po ręcznik i zaczął mnie delikatnie wycierać. Następnie szybo doprowadził
siebie do ładu i wyszliśmy z łazienki. Skierował mnie w stronę łóżka i posadził
na miękkim przedmiocie. Narzucił mi na ramiona kołdrę, a sam ruszył do komody
wyjmując z niej dwie piżamy. Jakiś czas temu stwierdziliśmy, że będzie to mniej
ryzykowne niż żeby, któryś z nas paradował nago po korytarzu, do swojego pokoju
po ciuchy.
Przyglądałem się jego
umięśnionemu ciału. Do tej pory nie mogę uwierzyć, że ktoś może mieś taki
idealnie wyrzeźbioną sylwetkę. Westchnąłem cichutko spoglądając na jego
członka, uda i pośladki. Mrr, aż ślinka cieknie.
-Co się tak na mnie patrzysz? –
zapytał z delikatnym uśmiechem, podając mi czarny materiał.
-Zabronisz?
Mam na co- odpowiedziałem, również z uśmiechem, odbierając od niego piżamę.
Zrzuciłem kołdrę z ramion i nałożyłem na siebie bluzkę i spodenki do kompletu.
Spojrzałem w bok na Kris’a, który już był ubrany. Stwierdzam, ze naprawdę
dobrze mu w granatowym kolorze. Spojrzał na mnie z czułością i ucałował
delikatnie w skroń, chcąc ułożyć mnie na posłaniu. Zatrzymałem go gestem ręki.
-Musze
jeszcze iść do Luhan’a – wyjaśniłem. Teraz naprawdę było mi głupio, ze tak
okropnie go potraktowałem.
Kris kiwał głową. Podniosłem się z miękkiego materiału, kierując się w stronę
salonu, a zaraz za mną blondyn. Weszliśmy do dużego pomieszczenia, gdzie
zastaliśmy pozostałych członków Exo-M.
-O, już
skończyliście? Co tak szybko? – złośliwy głos Lay’a utwierdził mnie w
przekonaniu, że chęć mordu w stosunku do jego osoby nigdy nie zmaleje.
-A co? Nie
zdążyłeś sobie ulżyć? – odparłem jadowicie szukając wzrokiem Luhan’a. Znalazłem
go na kanapie, przytulonego do Xiumin’a. Siedział skulony na kolanach chłopaka,
prawie płacząc. Oczka mu się szkliły, jak u jelonka, a usta były na zmianę albo
nerwowo zagryzane albo wygięte w podkówkę. Sehun by mnie
zabił gdyby zobaczył go w takim stanie. Pomyślałem. Uśmiechnąłem
się delikatnie do blondynka i rozłożyłem ramiona zapraszająco. Od razu zerwał
się z kolan chłopaka i podbiegł do mnie. Rzucił mi się na szyje prawie
wywracając nas obu.
-Przepraszam Tao, ja naprawdę nie
chciałem cie zdener … - siąknął w moją szyje.
-To ja
powinienem cie przeprosić, że tak na ciebie naskoczyłem. Wybacz. Ty niczym tu
nie zawiniłeś – powiedziałem gładząc go delikatnie po rumianym policzku.
Na moje słowa chłopak od razu się rozpromienił, a na jego pyszczek znów wpłynął
dziecięcy uśmiech. Przytuliłem go znów do siebie ziewając cichutko i
przymykając na chwile oczy. "Młody" idealnie nadawał się na
przytulankę.
-Choć
idziemy spać, jesteś zmęczony – usłyszałem głos Kris’a za swoimi plecami.
Odsunąłem się delikatnie od Jelonka i cofnąłem się o krok, od razu wpadając w
objęcia mojego blond anioła. Rzuciłem jeszcze krótkie „dobranoc” do
wszystkich i wtuliłem w pierś blondyna, dając się zaprowadzić do pokoju.
jak jak kocham Krisa!! Jak ja bardzo lubię Tao!!
OdpowiedzUsuńA ich razem to po prostu uwielbiam ;3
Genialny one shot *.*
Pisz takich rzeczy więcej!! ;3
http://cnbluestory.blogspot.com/
Kocham Taoris! Muszę przyznać, że ten shot powala na kolana. Tao na serio nie miał na początku humoru, ale kilka chwil z ukochanym i od razu mu lepiej. Szkoda mi troszkę Luhan’a. Na pewno biedny Jelonek nieźle się wystraszył, jednak Panda go przeprosiła. Dobrze, że jest taki kulturalny.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :D
kocham Taorisa. i kocham każdego kto pisze Taorisy.
OdpowiedzUsuńpoprawiłaś mi tym fanfikiem humor na cały tydzień.
dziękuję ♥
Odpowiadanie bylo dobre ale najbardziej nie oczarowal mnie w nim TaoRis a Luhan. Taki urooooczy. *ω*
OdpowiedzUsuń