...

Pocałunek Serafina [3/3]

3 komentarze:
x
Hej, Misie! 
Wybaczcie mi ten "fałszywy alarm" tydzień temu xd byłam tak zmęczona, że oczy same mi sie zamykały i przez przypadek kliknęłam "opublikuj" zamiast "zapisz", gdy notka nie była jeszcze dokończona. Wybaczcie mi również tak długą przerwę, ale niestety "uroki" życia przyszłej licealistki uniemożliwiły mi dokończenie notki. Niby terminy zgłoszeń pokończyły się już dawno, ale tutaj był jakiś problem z papierami, tam trzeba coś jeszcze dowieźć, a na początku wciskali mi kit, że wcale nie doniosłam podstawowych formularzy! Potem dopiero okazało sie, że w ich kartotece jestem już trzecioklasistką i w zasadzie powinnam opuszczać mury ich szkoły. Ta~, takie rewelacje tylko u mnie! Nawet moi rodzice stwierdzili, ze jestem jakaś pechowa. Dziena! Ale końcem końców przyjęli mnie do mojej wymarzonej szkoły i wreszcie mogę odetchnąć, zrelaksować sie i korzystać z upragnionych wakacji ;D 
Co do następnego fika, nie mam jeszcze niczego konkretnego ale wszystko wskazuje na HunHan'a lub Baekyeol'a ;) raczej będzie to fluff, ponieważ nie mam już siły na coś bardziej ambitnego, a angst'a to wy długo u mnie nie zobaczycie, potrzebuje odwyku po "Pocałunku Serafina" xd


Paring: Kaixing/KaiLay
Gatunek: angst, smut, kryminał, nc-17
Beta: nie
Ostrzeżenia: sceny erotyczne, śmierć

Początek końca

Był środek nocy, gdy udało nam się wyjechać z Korei. Zmęczeni, nie tylko ucieczką, ale samym stresem nią wywołanym, zatrzymaliśmy się w małym miasteczku, niedaleko granicy, w którym znajdował się tylko jeden, zapyziały hotel. Za tak wyglądające pokoje, niedbałym im nawet połowy złamanej gwiazdki, ale dobrze, że przynajmniej jest łóżko i dach nad głową, bo właśnie zaczynało padać, a jakoś nie widziało mi się spędzenie nocy w samochodzie. Rzuciłem torbę na podłogę i podszedłem do łóżka, opadając na nie z cichym westchnieniem. Oparłem łokcie na kolanach i przetarłem twarz dłońmi, starając się odpędzić zmęczenie. Ta~, kilkunastogodzinna jazda non stop, bez jakiegokolwiek postoju zdecydowanie mi nie służy. Z resztą nie tylko mi. Podniosłem wzrok na Lay, który nadal stał przy wejściu do pokoju, ze spuszczoną głową. Od czasu wyjazdu z Korei, nie odezwał się do mnie ani słowem. Przez cały czas podróży albo spał albo patrzył pustym wzrokiem za okno.

Przeczesałem lekko skołtunione włosy i z niemałym wysiłkiem wstałem z posłania. Złapałem torbę Lay w jedną dłoń, a palce drugiej zacisnąłem delikatnie na jego nadgarstku, prowadząc go na drugą stronę pokoju, gdzie znajdowało się jeszcze jedno łóżko. Posadziłem na nim pół bezwładne ciało chłopaka, obok kładąc jego torbę.

 Chcesz się wykąpać?  zapytałem, przyklękając obok. 

Lay skierował swoje matowe oczy na moją twarz i przez chwile przyglądał się jej, jakby starając się zrozumieć sens moich słów. Po chwili namysłu pokiwał pomału głową i drżącą ręką sięgnął do swojej torby, wyciągając z niej ciemny materiał i kosmetyczkę. Zwinął jeszcze biały ręcznik starannie ułożony na środku łóżka i na chwiejnych nogach ruszył do łazienki.

Odczekałem chwile. aż klucz w drzwiach zostanie przekręcony i ze świstem wypuściłem powietrze z płuc. Oparłem czoło o krawędź mebla, biorąc kilka głębszych wdechów. Przy tym chłopaku bałem się nawet głośniej odetchnąć, żeby przypadnie go nie przestraszyć. Jak wcześniej pokazywał swoje pazurki i cięty języczek, tak teraz przypominał małe zagubione  w nowej rzeczywistości dziecko, która przyszła tak nagle, nie wiadomo skąd i nie wiadomo dlaczego. A wszystko to dzięki tylko jednej osobie. Mnie.

Wdrapałem się na łóżko i ułożyłem się wygodnie na plecach, podziwiając jakże wymyślne wzory, ułożone ze szczelin i popękanej farby na suficie. Dopiero teraz zwróciłem jakąś większą uwagę na pomieszczenie, w jakim się znajdowałem i szczerze mówiąc sam nie wiem czy to dobrze. Pokój ten zdecydowanie odbiegał od norm, jakie panowały nawet w tanich, standardowych hotelach. Odpadający tynk, pajęczyny w narożnikach i w każdych innych, możliwych skosach … a, i nie zapominajmy o kolorowych  plamkach na ścianach. I nie, wcale za malowanie nie zabrał się malarz abstrakcjonista.

Podniosłem się do siadu, słysząc jak odgłos prysznica cichnie, a już zaledwie po kolejnych minutach drzwi otworzyły się, ukazując smukłą sylwetkę Lay. Chłopak był ubrany w luźny podkoszulek z dużym wycięciem w serek i krótkie szorty sięgające do kolan. Czekoladowe włosy jeszcze wilgotne i ułożone w uroczy nieład gdzieniegdzie przyklejały się do zaróżowionych po kąpieli policzków. Nie byłem w stanie powstrzymać uśmiechu na ten widok, który tak bardzo odbiegał od moich dotychczasowych norm.

Zdając sobie sprawę, że zajmuje łóżku Lay, na którym on zapewne chciałby sie teraz położyć po całym dniu wrażeń, wstałem i sam zacząłem szykować się do upragnionej kąpieli. Lay w tym czasie zdążył rozejrzeć się po naszym „apartamencie”, który składał się z trzech pomieszczeń. Dwuosobowej sypialni, łazienki i obstawiam, że prowizorycznej kuchni, która zapewne swoim wyglądam powalała tak samo jak reszta. Na wprost drzwi łazienki znajdowało sie jeszcze duże okno balkonowe, z barierką metr od szyby. I to by było na tyle. 

Wygrzebałem z dna torby świeży podkoszulek i jakieś spodenki i ułożyłem wszystko na kupce, obok siebie. Wyciągnąłem jeszcze z bocznej kieszonki szczotkę i pastę i sięgnąłem po ręcznik ułożony, tak samo jak u Lay na środku łóżka. 

– Czemu to robisz?  zza moich pleców doszedł mnie głos, którego nie dane mi było słyszeć od kilku godzin. Zaskoczony, odwróciłem się i prawie uderzyłem podbródkiem o czekoladową czuprynę. Lay stał zaledwie kilkanaście centymetrów ode mnie ze spuszczoną głową, nerwowo bawiąc się rąbkiem koszulki.

 Robię, co?  zapytałem, zniżając ton głosu do szeptu. Pochyliłem się nad brunetem  i prawie wsuwając nos w czekoladowe kosmyki, chuchnąłem na jego jeszcze wilgotną skórę, wywołując gęsią skórkę na odkrytym ramieniu.

 Czemu mi pomagasz?  pomału podniósł głowę i błyszczącymi oczami spojrzał głęboko w moje. Przygryzł seksownie dolną wargę i z delikatnym uśmiechem, przysunął się jeszcze bliżej, przez co nasze klatki piersiowe i biodra otarły się o siebie.  Mogłeś być już daleko – kontynuował  mnie by zamknęli, a ty dalej mógłbyś robić … to co robisz.

 Racja, mógłbym – przytaknąłem, odszukawszy jego migdałowe oczy.

– Więc, czemu?  nalegał dalej, jednak była to tylko gra. Chciał mnie sprowokować i cholera, jak na razie idealnie mu to wychodziło. Każdy jego pojedynczy gest czy uśmiech wywoływał dreszcze na moim ciele, a on to widział i czerpał z tego cholerną satysfakcje.

I nim zdążyłem pomyśleć drugi raz, Lay już znajdował się w moich ramionach, a jego wargi stykały się z moimi w mocnym, gwałtownym pocałunku. Pochłaniałem jego usta własnymi, spijając z nich słodki smak truskawkowej czekolady i zaciągając się jego oszałamiającym zapachem, który działał niczym najczystsza viagra. Odurzał i pobudzał zmysły do granic możliwości.

Opadliśmy na łóżko. Lay od razu wykorzystał sytuację i jednym, sprawnym ruchem obrócił nas tak, abym wylądował na plecach, a on na mnie. Ulokował się wygodnie na moich biodrach i z premedytacją otarł się kilka razy o mój rozporek. W oka mgnieniu rozprawił się z całym rzędem guzików mojej koszuli i bez ogródek zaczął dobierać się do spodni. Warknąłem niezadowolony. Niby dlaczego tylko ja mam być rozebrany, gdy on nadal ma na sobie pełną garderobę?

Podniosłem się do siadu i złapałem za poły jego koszulki, jednym szybkim ruchem ściągając ją z niego. Moim oczom ukazała się mlecznobiała klatka piersiowa z zachęcająco wystającym obojczykiem. Od razu przyssałem się do tego miejsca, co wywołało cichy jęk u bruneta. Zachęcony tą reakcją, ułożyłem dłonie na jego plecach, tuż przy kości ogonowej i posuwistymi ruchami gładziłem linię wzdłuż kręgosłupa, niekiedy wsuwając zaczepnie place za krawędź spodenek, które końcem końców z niego zdjąłem. Teraz to Lay był niezadowolony, ponieważ ja miałem na sobie jeszcze spodnie, a on jedynie skąpe, czarne bokserki.

2:1 dla mnie!

Ucałowałem go w środek piersi i naparłem na jego ciało, chcąc aby się położył. Lay grzecznie wykonał moje nieme polecenie, nie szczędząc sobie oczywiście prowokujących gestów. Nim jego plecy zdążyły dotknąć pościeli, uniósł dłonie nad głowę, rozchylając nabrzmiałe wargi i złapał się ramy łóżka, wyprężając zmysłowo ciało. Otarł się kilka razy o moje biodra i dopiero wtedy pozwolił ciału opaść na miękkie posłanie.

Od razu znalazłem się nad nim i skradłem mu jeden słodki pocałunek. Następnie zacząłem znakować szyje i klatkę piersiową, zatrzymując się na dłużej przy różowej brodawce. Wodziłem językiem dookoła wrażliwego punktu, drugi trącając i podszczypując palcami, wywołując tym u bruneta coraz to głośniejsze westchnienia. Wzdłuż mostka, przez płaski brzuch, kreśliłem mokrą ścieżkę, aż do pępka, w którym zamoczyłem koniuszek języka i zębami uszczypnąłem jego krawędź.

Lay nie pozostawał bierny. Mimo iż nasza pozycja nie dawał mu jakiegoś wielkiego dostępu do mojego ciała, albo przynajmniej do jego wrażliwszych stref, ilekroć moje usta lub dłonie dotknęły go, odpłacał mi się w większym lub mniejszym stopniu. Jego ręce nawet na chwile nie traciły kontaktu z moją skórą. Masował mi plecy, ramiona, kark, niekiedy wplatając palce we włosy i ciągnąc za pojedyncze pasma przy mocniejszej pieszczocie. Wił się i wzdychał, ocierając się o mnie niejednokrotnie. Innymi słowy, robił wszystko, żeby tylko mnie sprowokować i zmusić do przyśpieszenia tępa, które w tym momencie nawet ślimaka biło na kolana. Jednak miałem w tym swój cel, mianowicie byłem ciekaw jak długo wytrzyma w tej słodkiej torturze. Lay nie należał do osób cierpliwych, którzy czekają aż wszystko podadzą im na złotej tacy. Woli wziąć sprawę w swoje ręce, o czym właśnie miałem okazje się przekonać.

Zanim zdążyłem choćby wsunąć palec za materiał bokserek, Lay oplótł mój pas nogami i przekręcił się tak, abym znów wylądowałem na plecach, pod nim. I tu właśnie potwierdza się moja teoria, że Lay pasywny w łóżku być nie lubił.

Zrezygnowany opadłem na posłanie i ułożyłem się wygodnie, dając brunetowi pełne pole do popisu, z którego bezzwłocznie skorzystał. Przyssał się do mojej szyi, dłońmi masując klatkę piersiową i brzuch, i drobnymi pocałunkami schodził coraz niżej, aż do linii spodni. Tam zaczął chaotycznie rozpinać mój rozporek i mocować się z guzikiem, co niestety nie szło mu zbyt dobrze. Parsknąłem cicho, przy kolejnej nieudanej próbie ściągnięcia mi spodni, na co Lay nadął policzki niczym duże, obrażone dziecko i pociągnął za szlufki, chcąc bym uniósł biodra, gdy wreszcie rozprawił się z zamkiem. Drażniący materiał w mgnieniu oka zniknął z moich nóg, rzucony gdzieś na podłogę. Westchnąłem cicho, czując ulgę, gdy nieprzyjemny ucisk zniknął - przynajmniej częściowo. Nadal miałem na sobie bokserki, co niekoniecznie mi się podobało. Wolałbym już uwolnić się od tego nieprzyjemnego ścisku ale to Lay teraz rządzi.

Rzuciłem brunetowi wymowne spojrzenia, na co ten uśmiechnął się przebiegle niczym chochlik. Pochylił się ponownie nade mną, całując mocno, a jego dłoń znalazła się na pod materiałem moich bokserek. Sapnąłem cicho, czując chłód jego skóry na moim pulsującym członku. Poruszyłem mimowolnie biodrami, co wywołało cichy chichot zadowolenia u bruneta. Zgodnie z moim niemym życzeniem, zaczął energicznie poruszać ręką, zaciskając co jakiś czas palce na główce.

Dużo kosztowało mnie powstrzymanie jęków i westchnień, a ten diabeł robił wszystko żeby jednak te dźwięki ze mnie wydobyć. Sprawna dłoń ani na chwile nie przestawał maltretować mojego członka, a jego pełne usta były wszędzie. Całował każdą część mojego ciała, do której był w stanie dosięgnąć, a płonące spojrzenie wręcz hipnotyzowało swoją głębią.

Przyciągnąłem go znów do pocałunku, po omacku odszukawszy krawędź jego bokserek. Szybki ruchem zsunąłem z niego ostatnią część garderoby i uniosłem się, napawając oczy widokiem jego pięknego ciała. Przesunąłem dłońmi po smukłej tali, napawając się nieskazitelnie gładką skórą i zjechałem w dół na mleczne uda, które zadrgały pod moim dotykiem. 

 Masz bardzo wrażliwe ciało  wymruczałem w jego szyję, skubią ją delikatnie zębami. Następnie objąłem go ciasno w tali i przysunąłem jego biodra bliżej siebie, za pośladki, przez co nasze twarde członek został ściśnięty między naszymi ciałami. Od razu sięgnąłem tam ręką i łapiąc oba w dłonie, zacząłem mocno pocierać je o siebie.

– Oh, Kai...  wystękał Lay, podskakując na moich biodrach, chcąc uzyskać jeszcze większą siłę tarcia. Ułożył dłonie na moich ramionach i nadal nie przestając się ocierać, sięgając moich ust. Pocałunek trwał bardzo długo. Ocieraliśmy się ustami, mieszając ze sobą oddechy, ślinę i westchnienia rozkoszy, jaka obejmowała nasze ciała. Przerwaliśmy dopiero wtedy, gdy nasze płuca zaczęły domagać się o choćby cząstkę powietrza. 

Zdyszany, jakbym przebiegli maraton, oparłem czoło o ramie bruneta, mrucząc z zadowolenia, gdy długie palce przeczesywały moje spocone włosy, masując skórę głowy. Ucałowałem jego ramię i dłonią sięgnąłem kuszących pośladków. Pogładziłem obie półkule, palcem wskazującym sięgając między nie. Potarłem jego wejście, kątem oka rozglądając się za jakimś nawilżeniem, poślizgiem, czymkolwiek, co pomogłoby mi w wejściu w niego, nie sprawiając mu przy okazji niepotrzebnego bólu. 

Już miałem wstać, by poszukać czegoś odpowiedniego, gdy drobna dłoń zacisnęła się na moim nadgarstku, a szczupłe nogi oplotły ciaśniej mój pas. Spojrzałem pytająco na Lay, który nic sobie nie robiąc z mojego wzroku, uniósł moją rękę na wysokość swojej twarzy i objął ustami moje trzy palce, ssąc i liżąc je na przemian.

Oblizałem nabrzmiałe wargi. Cholera, obrazek przed moimi oczami wydawał się co najmniej nierealny. Z pozoru tak niewinny i czysty chłopiec, właśnie siedzi całkiem nagi, na moich biodrach, liżąc moje palce niczym najsłodszego lizaka. W dodatku tak perwersyjnie patrzy mi w oczy. 

Nie wytrzymałem. Szybko wyjąłem palce z jego ust i sięgnąłem znów pośladów, wsuwając od razu jeden głęboko w jego wnętrze. Lay jęknął przeciągle, odrzucając głowę na kark i wygiął kręgosłup w łuk. Przechylił się do tyłu i opadł na poduszki, ciągnąc mnie za sobą. Znów zawisłem nad nim, w między czasie wsuwając w niego kolejny palec. Lay o dziwo nie oponował, spinał się tylko na początku, jednak potem rozluźniał się i mruczał niczym kot, czerpiąc z tego przyjemność. 

– Pocałuj mnie...  wystękał i oblizał wargi, patrząc na mnie proszącym wzrokiem. Jak na zwykły seks z nieznajomym nasze usta aż nazbyt często spotykały się ze sobą, ale nie powiem, że nie jest to przyjemna pieszczota. Dzięki niej seks nie był zwyczajny, mechaniczny. Posłusznie pochyliłem się i pocałowałem go mocno, wysuwając palce. Pomasowałem jeszcze krąg mięśni, upewniając się, że jest wystarczająco rozciągnięty i spojrzałem w jego zamglone oczy. 

 Gotowy?

Lay pokiwał twierdząco głową, jednak, ku mojemu dziwieniu, wypełzł spod mojego ciała. Obrócił się tyłem i wypiął kusząco pośladki. Zerknął przez ramię w moją stronę i zakręcił kuperkiem, uśmiechając się słodko. Aż miałem ochotę zagwizdać z zachwytu na tak piękny widok. W ekspresowym tempie zrzuciłem z siebie cisnące bokserki i ułożywszy dłonie tuż przy kości ogonowej, delikatnie wszedłem w niego jednym, płynnym pchnięciem. 

– Jesteś zajebiście ciasny  wymruczałem, opierając czoło o jego plecy i biorąc kilka głębszych wdechów. Ciężko było kontrolować rozpalone ciało ze świadomością, że jedynie jeden, szybki ruch dzielił cię od upragnionej przyjemności. Tylko resztkami silnej woli powstrzymywałem się od pchnięć, ale zaciskające się, co jakiś czas mięśnie wcale nie pomagały w kontrolowaniu się. Jednocześnie przypominały również, że kochanek pode mną, w większym lub mniejszym stopniu cierpi, stara się zrelaksować podczas gdy ja prawie wariowałem z przyjemności. 

Szybko się zreflektowałem i dłońmi zacząłem masować i gładzić sprężystą skórę, lśniącą pierwszymi kropelkami potu. Oparłem czoło na jego plecach, starając się za bardzo nie poruszyć biodrami i wargami obcałowywałem kark i rozluźniające się pomału ramiona. Podczas tego zabiegu w oczy rzuciła mi się niewielka skaza na jego idealnym ciele. Tuż obok prawej łopatki znajdowało się blade, nierówne zgrubienie, które ciągnęło się wzdłuż kręgosłupa w dół, a zaraz obok było drugie, identyczne. Razem tworzyły prosty wzór, zgrany z linią kręgosłupa. Przejechałem delikatnie opuszkami po bliznach, badając ich strukturę i kształt, upewniając się, czy aby na pewno oczy mnie nie zawodzą. 

 Kai...  wyrwany, jakby ze snu spojrzałem na Lay, a jego błyszczące oczka i zaróżowione policzki mówiły wszystko. Na moją twarz znów płynął ten typowy dla mnie uśmieszek i zgodnie z prośbą, wykonałem pierwsze pchnięcie. Blizny odeszły w niepamięć, gdy przyjemność zawirowała mi przed oczami, w akompaniamencie słodkich jęków Lay. Nasze ciała były idealnie zgrane, jakby już kiedyś miały ze sobą do czynienia, a usta, mimo dość niewygodnej pozycji, non stop ocierały się o siebie w tęsknych pocałunkach. 

Nie poprzestaliśmy na jednym razie. Głośne westchnienia i jęki jeszcze długo były słyszalne w całym hoteliku, póki wycieńczeni przyjemnością nie opadliśmy na materac, zasypiając natychmiast. 


Pocałunek Serafina

Gdy obudziłem się parę godzin później Lay nie było obok mnie. Przez moment zastanawiałem się nawet, czy to wszystko nie było jedynie snem,  jednak szybko odrzuciłem tą możliwość. Cały pokój był wręcz przesiąknięty słodkim zapachem czekolady, a pomięta i pozwijana pościel, na której widniały jeszcze mokre, białe plamy była namacalnym dowodem, że to wszystko nie wydarzyło się jedynie w mojej głowie. Z niemałym wysiłkiem podniosłem się do siadu i przetarłem zaspaną twarz dłońmi. Po raz pierwszy od dłuższego czasu, czułem się wypoczęty, w pełnym tego słowa znaczeniu, mimo iż przespałem może godzinę, dwie. Za oknem pomału robiło sie jasno. 

Rozejrzałem się dookoła. Pokój, w którym się znajdowałem był pusty. Nie chodzi mi tu o meble czy inne tego typu przedmioty, ponieważ one stały, tak jak stać powinny na swoich miejscach. Stolik, drugie łóżko, nawet zwykły zegarek, wiszący na ścianie nie przesunął się choćby o centymetr.

Zmarszczyłem brwi i pomału wstałem z posłania, rozglądając się za spodniami, które okazało się leżały zwinięte w kącie pokoju. Naciągnąłem je na biodra i zacząłem przeszukiwać mieszkanie. Gdzieś w połowie drogi do kuchni po moim ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz, wywołany mocną fala zimnego powietrza. Moja skóra momentalnie pokryła się gęsią skórką.

Zdziwiony odwróciłem się do tyłu, a moje spojrzenie pochwyciło falującą na wietrze, wyblakłą firankę i otwarte na oścież drzwi balkonu. Uniosłem brew do góry w niemałym szoku. Jakim cudem nie zauważyłem tego wcześniej?

Nie zastanawiając się nad tym jakoś specjalnie długo, ruszyłem w ich stronę i z mocno bijącym sercem, wyjrzałem na zewnątrz.

 Lay~  wyszeptałem z ulgą. Tuż przede mną, oparta dłońmi o barierkę stała moja zguba. Zrobiłem krok w przód i stanąłem za nim, oplatając jego pas dłońmi. Musiałem się upewnić, czy to aby na pewno nie sen.

Oparłem podbródek o jego ramię i spojrzałem przed siebie. Słońce pomału wschodziło, gdzie zaledwie po drugiej stronie horyzontu księżyc, jeszcze w pełnej okazałości widniał na błękitnym niebie. Piękny widok, a rzadko doceniany. Ludzie potrafią czekać miesiące, lata aby zobaczyć deszcz meteorytów czy zaćmienie słońca, a nie zauważają, że coś równie pięknego powtarza się codziennie. To niesamowite, móc patrzeć jak dzień i noc łączą się ze sobą, tworząc jedną wspólną całość.

 To nie jest moje prawdziwe imię.

Odwróciłem wzrok od zapierającego dech w piersi krajobrazu i spojrzałem na twarz Lay, muskaną pierwszymi promieniami słońca.

 Więc, jak ono brzmi?  zapytałem wprost do jego ucha, a przy każdej sylabie moje wargi ocierały się o wrażliwą skórę na małżowinie. Nie za bardzo zdziwiła mnie ta wiadomość, jedyne co mnie zastanawiało to, dlaczego przyznał się do tego. Nie jestem dla niego nikim ważnym, kimś komu mógłby zaufać,  jedynie jednorazowym kochankiem.

 Yixing  wyszeptał niepewnie po dłuższej chwili, a na jego usta wpłynął delikatny uśmiech, który sprawił, że i ja również się uśmiechnąłem. Przytuliłem go jeszcze mocniej do swojej klatki piersiowej i złożyłem kilka drobnych pocałunków na jego szyi, na której już widniało kilka bladych malinek.

 Kai~  westchnął słodko i wplótł palce w moje włosy, rozplątując posklejane przez noc kosmyki. Oparł się plecami o mój tors i odchylił głowę w bok, odsłaniając większy skrawek szyi do mojej dyspozycji.

 Nie mam tak na imię – mruknąłem, skończywszy tworzyć kolejną dorodną malinkę.

 W takim razie, jak? 

Również nie był zdziwiony. Możliwe nawet, że specjalnie zaaranżował cała tą rozmowę, chcąc dowiedzieć się mojego prawdziwego imienia. Reguła „coś za coś”. On zdradził mi swoje imię, teraz kolej na mnie.

– Jongin 

Zadziwiająco łatwo przyszło mi przyznanie się do tego imienia, mimo iż nie robię tego często. Dla wielu osób jestem tylko Kai  płatny morderca. Rzadko kiedy ktoś wie, że istnieje też Jongin, może tylko mała grupka ludzi, która od dziś poszerzyła swój krąg o jedną osobę.

Obróciłem Lay przodem do siebie i ponownie zamknąłem go w mocnym uścisku, napawając się ciepłem jego ciała. Wsunąłem nos w jego pachnące włosy, dłońmi gładząc smukłą talie. Przez materiał koszulki masowałem wystające kości biodrowe, teraz ukryte pod cholernie obcisłymi jeansami, i przesunąłem dłonie na jego plecy, przypadkiem zahaczając kciukiem o coś ukrytego tuż przy krawędzi spodni. Tak, wyczułem go już wcześniej. 

Lay drgnął w moich ramionach i spiął się. Kątek oka widziałem, jak przygryza zdenerwowany wargę i rozbieganym wzrokiem, stara się znaleźć wyjście z sytuacji. Ostatecznie jednak, jedyne co zrobił, to objął mnie jeszcze mocniej za szyje i wtulił twarz w moje ramie, dając mi pełną kontrole nad sytuacją. Mógłbym teraz spokojnie wykorzystać moment i obrócić cały bieg wydarzeń na swoją korzyść. Zamienic nasze role i w jednej chwili stać się łowcą, a on ofiarą. Rzecz w tym, że nie chciałem. Mimo, iż domyślałem się jaki los mnie czeka, godziłem się na niego.

Poluźniłem uścisk na jego talii i odsunąłem się o krok, tak abym mógł spojrzeć na jego twarz, którą on usilnie próbował ukryć w zagłębieniu mojej szyi, za kurtyną czekoladowej grzywki. Westchnąłem cicho. Uniosłem dłoń i ułożyłem ją na jego policzku, delikatnie gładząc jasna skórę kciukiem. Lay w pierwszej chwili nie za bardzo wiedział, co ma zrobić. Stał nieruchomo niczym posąg, myśląc gorączkowo nad kolejnym ruchem. Co jakiś czas nerwowo oblizywał usta, oczy nadal mając utkwione gdzieś w dole. 

 Spójrz na mnie  poprosiłem, na co Lay pokręcił przecząco głowa i z uporem maniaka starał się jeszcze bardziej wcisnąć twarz w moje ramie. Westchnąłem zrezygnowany i po omacku sięgnąłem jego dłoni. Objąłem ją, ogrzewając chłodną od poręczy skórę i nakierowałem na jego pas, zaciskając jego palce na chwycie. Odsunąłem dłoń. 

 Dlaczego? 

Milczałem.

 Odpowiedz, do cholery!  krzyknął.  Przecież, wiedziałeś! Wiedziałaś! Czemu nic nie zrobiłeś?!

Miał rację. Wiedziałem. Od samego początku. Jednak, mimo dowodów, przeczuć, ostrzeżeń, nic nie zrobiłem. Nie miałem już na to sił. Na byciem Kai'm. Na walką, o każdy następny dzień. Inni, nieświadomi pewnie by sie cieszyli mając prace, siedząc w rodzinnej branży. Ale nie ja. Wolałbym już stać za ladą w małym sklepiku na zadupiu i zarabiać grosze niż robić to, co aktualnie robię. Te wyrzuty sumienia mnie wykańczały. Czułem się brudny, naznaczony krwią, wylaną z mojej ręki. 

 Nie wiem.

 Nie wiesz – powtórzył niczym echo, wreszcie podnosząc głowę.  Jak możesz nie wiedzieć? 

Pyta, patrząc mi prosto w oczy, chcąc doszukać się w nich czegoś jeszcze, ponieważ moja odpowiedz go nie satysfakcjonuje. Lub po prostu mi nie wieży. 

 Jak?!  znów podnosi głos, a do moich uszu doszło charakterystyczne klikniecie magazynka pistoletu, przyłożonego do mojego podbrzusza.  Pytam się, jak?! Stoi przed tobą człowiek, który chce cię ... !

Zatkałem mu usta pocałunkiem. Mocnym, gwałtownym, pożegnalnym. Lufa pistoletu wręcz boleśnie wbiła mi się w brzuch, gdy przysunąłem się jeszcze bliżej, obejmując jego pas. Przyparłem go do barierki, dłonie zaciskając na metalowych prętach i zassałem się na jego dolnej wardze. Następnie uszczypnąłem ją zębami i ciągnąc w swoją stronę, chciałem się odsunąć, jednak Yixing nie pozwolił mi na to. Wolną dłoń ułożył na moim karku i znów przyciągnął do siebie. 

Zmarszczyłem brwi czując w ustach słonawy posmak, który tak bardzo gryzł się ze słodyczą jego ust. Zdziwiony uchyliłem powieki, i aż sapnąłem, widząc, jak po bladych policzkach Yixing'a pomału, cienkimi stróżkami płyną krystaliczne łzy. Od razu sięgnąłem tak dłonią, ścierając je kciukiem, jednak było ich zbyt wiele i co chwile pojawiały się nowe, większe od poprzednich. Zrezygnowany objąłem jego twarz dłońmi i ucałowałem raz dolną i raz górną wargę, chcąc jakość go uspokoić, ale moje starania spełzły na niczym. Otwarcie już łkał w moje usta, całując je rozpaczliwie i chcąc zatrzymać mnie przy sobie, jednak na próżno. 

Miło było Cie poznać, Zhang Yixing. 

Układam dłoń na jego dłoni, ostatni raz czując ciepło i gładkość jego ciała. Przerywam pożegnalny pocałunek i patrząc mu w oczy, pociągam za spust. 

Strzał.

Czy można wyobrazić sobie lepszą śmierć?
   O wschodzie słońca, w ramionach anioła, który upadł dla mnie.
x
Szablon wykonany przez TYLER